Connect with us

Zdrowe odżywianie

Antybiotyki w mięsie – prawda wyszła na jaw

antybiotyki w mięsie

Post będzie o mięsie, bo przecież niby każdy wie, że mięso zawiera antybiotyki.

Jest to czysty raport z poszukiwania informacji o tej sytuacji w naszym kraju i sprawozdanie z badań naukowych w temacie. Chociaż trudno przejść obok faktów bez emocji. Chcę również na wstępie podkreślić, iż ten artykuł nie ma na celu wezwania do przejścia na wegetarianizm czy weganizm. Chcę tylko ażebyś po lekturze tego artykułu świadomie decydowała się na jedzenie mięsa i podawanie go swojej rodzinie.

Dla własnego spokoju sumienia, postanowiłam podjąć się wyszukania materiałów i zaprezentować efekt poszukiwań. Zrobiłam to z obawą o własne zdrowie emocjonalne, jednak ostatecznie cieszę się, że możecie o tym przeczytać. To do dzieła:

Dodają czy nie dodają?

Smutna rzeczywistość jest taka, że jedząc mięso naprawdę przy okazji jesz antybiotyki i trochę innej chemii, którą zwierzęta są szprycowane w trakcie masowej hodowli.

Okazuje się, że podawanie antybiotyków zwierzętom hodowlanym to nie jest opcja.  To jest standard. Oficjalne dane wskazują, że tylko w 2013 r. w produkcji zwierzęcej w Polsce wykorzystano 562 TONY (!!!) antybiotyków. O tym jak jest nieoficjalnie będzie jeszcze w dalszej części artykułu.

Hodowcy zwierząt z kolei skrzętnie dbają o to, aby takie informacje za często nie wychodziły na jaw. I szczerze mówiąc, nie ma się im co dziwić. Nie mają obowiązku informowania, więc nie widzą problemu.

Nie mają obowiązku informowania o tym, że w mięsie mogą występować „śladowe ilości antybiotyków”, więc nie widzą problemu.

Obowiązujące normy nakazują przestrzeganie okresów karencji pomiędzy podaniem zwierzętom antybiotyków a momentem ich uboju. Okres karencji ma na celu wydalenie z organizmu zwierzęcia pozostałości podanych mu antybiotyków. Jednakże te same normy dopuszczają obecność „śladowych ilości antybiotyku w mięsie”. Czyli niby nie ma antybiotyków w mięsie, ale jest ich „troszeczkę”, czyli tyle ile dopuszcza prawo. Mój wniosek jest jeden: antybiotyki mogą znajdować się w spożywanym przez nas mięsie. Mnie osobiście średnio pociesza fakt „śladowej” ich ilości.

Metronidazol i doksycylina.

Jest kilka przyczyn dla których zwierzętom podaje się antybiotyki w trakcie hodowli.

Pierwsza sprawa to choroby. Zwierzęta stłoczone na małej powierzchni, narażone są na stres, okaleczenie, brud i ryzyko wystąpienia epidemii.

Okazuje się, że wbrew wszelkim zakazom przez część hodowców leki podawane są profilaktycznie przez cały okres hodowli. Hodowcy, w szczególności drobiu, najbardziej upodobali sobie metronidazol oraz doksycylinę. 

Wyniki badań dowiodły, że metronidazol wykazuje działanie mutogenne, przez co powoduje raka. Doksycylina hamuje rozwój kości i zębów, dlatego też niedopuszczalne jest jej podawanie dzieciom poniżej 12 roku życia. A tu taka niespodzianka w parówkach dla dzieci…

Czy to jest legalne?

No pewnie, że nie! Niby Unia Europejska wprowadziła zakaz profilaktycznego podawania zwierzętom hodowlanym antybiotyków. Antybiotyki mogą być podawane zwierzętom tylko w razie konieczności i wytyczone są okresy karencji, w których od podania antybiotyku zwierzę nie może zostać ubite na mięso. Tyle w teorii.

W praktyce istnieją hodowcy, którzy nie przejmują się takimi drobiazgami, jak zakazy, obowiązki czy ludzkie zdrowie.

Karmienie zwierząt antybiotykami, jest również motywujące z uwagi na fakt, iż antybiotyki przyczyniają się do osiągania przez zwierzęta większych rozmiarów. Mimo że wielu ekspertów podnosi, iż rola antybiotyków we wzroście zwierząt jest mocno przeceniona, to wiara w ten fakt jest niczym nie zmącona wśród hodowców.

Skoro to nielegalne, to skąd je wziąć?

Obecnie każdy antybiotyk może być pozyskany jedynie dzięki recepcie wystawionej przez lekarza medycyny albo weterynarii. Ale to nie jest żadna przeszkoda, aby antybiotyki kupić „spod lady”.

Krótko mówiąc są to nieprzebadane i niedopuszczone do sprzedaży antybiotyki najczęściej pochodzące chociażby z Chin. W takich mieszankach może być dosłownie wszystko. Łącznie z substancjami toksycznymi.

Ku mojemu zdziwieniu był nawet o tym reportaż w komercyjnej telewizji. W 2013 r. program „UWAGA” TVN przedstawił efekty dziennikarskiego śledztwa oraz prowokacji ujawniając, jak dziecinnie proste jest pozyskanie nielegalnych antybiotyków i jak powszechną, wręcz normalną rzeczą jest ich stałe podawanie zwierzętom w trakcie przemysłowej hodowli. 

Choć ujawnienie tych informacji należy ocenić pozytywnie, to ich efekty wywołały burzę chyba jedynie w szklance wody, gdyż nie mogłam się doszukać jakichkolwiek informacji w przedmiocie zmian i działań naprawczych.

Farmio vs Krajowa Rada Drobiarstwa – czyli spór o to, co oznacza mięso wolne od antybiotyków

Cisza w tym temacie została przerwana przez firmę Farmio, która nagle zaczęła sprzedawać drób, z etykietą informującą, iż ich mięso jest wolne od antybiotyków. I pod koniec 2015 r. wybuchła o to wielka awantura. Krajowa Rada Drobiarstwa zaczęła się sprzeciwiać tej praktyce, twierdząc, iż jest to nieuczciwa konkurencja w stosunku do pozostałych producentów drobiu. Sytuacja z serii uderz w stół a nożyce się odezwą.

Natomiast firma Farmio wedle swoich zapewnień wprowadziła odrębny standard zakładający całkowity brak antybiotyków w sprzedawanym przez nich mięsie. Stąd też przeprowadza odrębne badania w przed wprowadzeniem mięsa do obrotu. I stąd całe oburzenie reszty branży drobiarskiej.

Obecnie spór pomiędzy Krajową Radą Drobiarstwa a firmą Farmio jest obiektem postępowania prowadzonego przed Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumenta. UOKiK ma rozstrzygnąć, czy Farmio ma prawo reklamować swoje wyroby drobiarskie jako wolne od antybiotyków, czy też wprowadza konsumenta w błąd, gdyż pozostali producenci również sprzedają mięso wolne od antybiotyków.

Nie znam szczegółów sprawy, ale na mój prawniczo-konsumenci gust jeżeli w mięsie są śladowe ilości antybiotyku, to nie można mówić, że jest to produkt wolny od ich obecności. I odwrotnie – jeżeli badania wykazują brak jakiejkolwiek obecności antybiotyków to producent powinien mieć prawo pochwalić się tym na etykiecie swojego produktu. Tak więc spór ten sprowadza się do tego co faktycznie oznacza pojęcie „mięso wolne od antybiotyków”.

Chcę jednocześnie podkreślić, iż na moment opisywania tej sprawy (maj 2016r.) nie jest mi znana decyzja UOKiK. Dla równowagi należy podkreślić, iż firma Farmio została już raz ukarana przez UOKiK za wprowadzanie konsumenta w błąd poprzez sprzedawanie jajek „trójek” z nazwą „BjoBjo”, która mogła wprowadzać konsumenta w błąd co do ekologicznego pochodzenia jajek. Po zapoznaniu się z treścią decyzji urzędu całkowicie się z nią zgadzam.http://decyzje.uokik.gov.pl/bp/dec_prez.nsf/0/57438968F28A6B16C1257EC6007BA4E0/$file/BIP_Decyzja%20DIH-1-69-2013%20z%2030.10.2013%20w%20spr.%20odwo%C5%82ania%20Farmio%20S.A.%20od%20dec.%20MWIIH%20w%20Warszawie.pdf

Pamiętajcie, że jedzenie jaj „trójek” jest skrajnie nieetyczne, biorąc pod uwagę klatkowy sposób hodowli kur!!!!

„Jem mięso i żyję”, czyli „nie dajmy się zwariować”

Drób nieustannie jest mocno popularyzowany. Nie tylko niska cena składnia do jego zakupu, ale powszechne przekonanie o tym, że jest zdrowy.

Przewijając posty na facebooku czy zdjęcia na Instagramie, co chwilę widzę wpisy popularyzatorów „zdrowego” jedzenia oraz budowania masy mięśniowej dzięki kurczakowi z białym ryżem i brokułami. Wielu z nich nie kryje, że je mięso pochodzące z przemysłowych hodowli, ale za to broniąc się przed zarzutami prowadzenia ekstremalnie niezdrowej diety podnosi koronny argument: „jem to mięso i jakoś żyję”, czy „nie dajmy się zwariować”.

Tak. Ja też tak kiedyś jadłam i jakoś żyłam. Jednakże kluczowe znaczenie powinno mieć nie słowo „jakoś” a „jakość”. Jakość spożywanego mięsa ma ogromne przełożenie na nasze zdrowie. Pewnym jest, że nie umrzesz po zjedzeniu piersi z kurczaka kupionej w dyskoncie, ale stałe spożywanie takiego mięsa ma katastrofalne skutki dla zdrowia.

Warto moim zdaniem się również zastanowić, zanim poda się mięso własnemu dziecku. Eksperci informują, że coraz więcej dorosłych, jak i dzieci cierpi na stany zapalne jelit oraz zespół jelita drażliwego o nieustalonej przyczynie, a ich zdaniem przyczyn tych problemów zdrowotnych należy upatrywać w spożywaniu mięsa zawierającego antybiotyki. Zdaniem naukowców spożywanie mięsa zawierającego antybiotyki przyczynia się do występowania otyłości, cukrzycy, wielu nowotworów, a niektóre badania wykazały związek pomiędzy jedzeniem mięsa a autyzmem. 

Antybiotykooporność

Nie wierzysz w to?

Chyba każdy zetknął się z podawaną powszechnie w mediach informacją, że antybiotyki przestają działać.

Ostatnio rozmawiałam o tym z kilkoma znajomymi lekarzami i potwierdzają te rewelacje na podstawie swoich doświadczeń. Standardem obecnie są długie infekcje, przynajmniej dwie wizyty i przepisywanie minimum dwóch różnych antybiotyków. Często też u dzieci.

Z pewnością jedną z przyczyn jest „osłonowe” przepisywanie antybiotyków na byle kichnięcie.

Kolejną przyczyną może być właśnie spożywanie mięsa zawierającego nielegalnie stosowane w hodowlach antybiotyki.

I to nie jest hipoteza wzięta z sufitu, gdyż właśnie z tego powodu w Unii Europejskiej zakazano dodawania antybiotyków do pasz dla zwierząt hodowlanych.

Zniszczone jelita

Za granicą obserwuję nagłe zainteresowanie probiotykami, szczególnie w takich krajach jak Australia czy Stany Zjednoczone. Co zabawne, promują tam ich naturalne źródła, jak kapusta czy ogórki kiszone. Absolutnym hitem są nasze rodzime kiszony, które podbijają Amerykę. I bardzo dobrze.

Prawidłowa flora bateryjna jelit to podstawa zdrowia każdego człowieka. Nie da się inaczej.

Podawanie nawet niewielkich ilości antybiotyków, jakie występują w mięsie mogą poważnie naruszać strukturę flory bakteryjnej układu pokarmowego, a to w konsekwencji pociąga za sobą lawinę bardzo przykrych konsekwencji.

Serio, na przykład w USA próbują walczyć ze zniszczoną florą bakteryjną całego społeczeństwa, nękanego przykrymi skutkami zdrowotnymi, które wynikają z wieloletniego spożywania mięsa zawierającego antybiotyki. Do tego stopnia, że w zwykłych sklepach ze zdrową żywnością standardem jest promowanie naturalnych probiotyków w różnych formach, nawet w proszkach do stosowania na co dzień.

WHO – jedzenie przetworzonego mięsa powoduje raka jelita grubego

26 października 2015r. Agencja Badania Raka (IARC) będąca agendą WHO opublikowała miażdżący raport, w którym publikuje wyniki badań, z których jednoznacznie wynika, iż jedzenie wyrobów mięsnych przyczynia się do występowania nowotworów jelita grubego.(pełna treść raportu dostępna za darmo po utworzeniu darmowego konta i zalogowaniu się) IARC zajmuje się również klasyfikacją rakotwórczych substancji i czynników. W ogłoszonym raporcie IARC zakwalifikowała przetworzone wyroby mięsne np. parówki czy wędliny, do tej samej kategorii czynników rakotwórczych co alkohol, azbest, czy radioaktywny pluton…

Klasyfikacja ta dzieli się na kilka grup. Grupa 1 to czynniki, które bezspornie wywołują u ludzi nowotwory, Grupa 2a to substancje prawdopodobnie rakotwórcze dla człowieka, i tak dalej aż do grupy 4. Ważne jest to, że wędliny i inne wyroby mięsne znalazły się w grupie 1 – a więc najwyższego ryzyka. Zdaniem autorów raportu nie ma żadnych najmniejszych wątpliwości, że jedzenie przetworzonego mięsa jest rakotwórcze.

Skąd IARC ma te rewelacje? Raport uwzględnił wyniki 800 badań prowadzonych w tym przedmiocie w ostatnich 20 latach, na różnych obszarach świata, wśród różnych społeczności, mających odmienne nawyki żywieniowe. Na podstawie ich wyników IARC doszło do wniosku, iż jedzenie zaledwie 50g wędlin dziennie zwiększa o 18% ryzyko wystąpienia nowotworu jelita grubego.

Surowe czerwone mięso zostało zakwalifikowane do kategorii 2a, jako że ograniczone badania w tym przedmiocie pozwoliły na dojście do wniosków, iż codzienne spożywanie 100g czerwonego mięsa zwiększa ryzyko zachorowania na raka jelita grubego o 17%. Z raportu wynika, iż jedzenie nieprzetworzonego czerwonego mięsa jest „prawdopodobnie rakotwórcze”.

Warto jest też sobie uzmysłowić o jakich rozmiarach badań mowa jest w raporcie WHO. Jedną z podstawy do stworzenia raportu były wyniki badania opublikowane w 2005 r. przez Journal of the National Cancer Institute, które zostało przeprowadzone w 10 krajach europejskich w latach 1992-1998 na grupie aż 478,040 mężczyzn i kobiet, którzy w chwili rozpoczęcia badania nie mieli zdiagnozowanego żadnego nowotworu. Średni okres obserwacji badanych wyniósł 4,8 lat. W tym czasie naukowcy udokumentowali 1,329 przypadków zachorowań na raka jelita grubego. Na podstawie zebranych informacji dotyczących żywienia oraz trybu życia badanych doszli do wniosku, iż osoby spożywające czerwone mięso i jego wyroby są znacznie bardziej narażone na zachorowanie na raka jelita grubego.

Do takich samych wniosków doszli Japońscy badacze przeprowadzając badanie na grupie 13,894 mężczyzn i 16,327 kobiet w latach 1992-2000. 

Jak się przed tym bronić?

To trudne zadanie, gdyż kupując w sklepie mięso z hodowli przemysłowej nie mamy żadnej możliwości zweryfikowania, czy znajdują się w nim antybiotyki czy też nie. Możemy polegać na zapewnieniach ekspedientki albo na oświadczeniach na etykietach.

Czyli jeszcze raz: Producenci nie mają obowiązku informowania o tym, że w mięsie i wędlinie, którą kupujesz w konwencjonalnym sklepie mogą występować „śladowe ilości” antybiotyków.

Chciałbym ażeby konsumenci w Polsce mieli prawo dokonać świadomego wyboru kupując mięso, ale do tego konieczne byłyby zmiany prowadzące do nakazu oznaczania mięsa, które pochodzi z hodowli gdzie były stosowane antybiotyki (nawet w legalny sposób). A jak widać problemem dla producentów mięsa jest firma, która wyłamuje się i sprzedaje mięso całkowicie wolne od antybiotyków.

Jak żyć?

Dobre pytanie. Ja nie umiejąc poradzić sobie z tą świadomością zrezygnowałam z jedzenia mięsa, ale zdaję sobie sprawę, z tego iż nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Rezygnacja z jedzenia mięsa musi być decyzją świadomą, a osoba podejmująca ją musi wiedzieć jakie zasady żywieniowe obowiązują osoby bezmięsne tak ażeby nie nabawić się niedoborów witamin, a także nie popaść w węglowodanową pułapkę zastępując mięso produktami zbożowymi, które w nadmiarze mogą prowadzić do otyłości.

Rozwiązaniem wydaje się spożywanie mięsa pochodzącego z certyfikowanych bio hodowli, gdzie obowiązują znacznie bardziej restrykcyjne normy dotyczące podawania zwierzętom antybiotyków. W razie choroby zwierząt w pierwszej kolejności zastosowanie w hodowli ekologicznej zwierząt mają leki roślinne, produkty homeopatyczne, pierwiastki śladowe oraz produkty dozwolone w leczeniu. Dopiero gdy leczenie metodami naturalnymi jest nieskuteczne, normy dopuszczają stosowanie syntetycznych weterynaryjnych środków leczniczych lub antybiotyków, co musi przebiegać pod ścisłą kontrolą lekarza weterynarii.

Zwierzęta w hodowlach ekologicznych są szczepione, leczone na choroby pasożytnicze, natomiast w przypadku gdy zwierzę lub grupa zwierząt przechodzi więcej niż 3 kuracje syntetycznymi weterynaryjnymi produktami leczniczymi lub antybiotykami w okresie 12 miesięcy lub więcej niż jedną kurację, jeżeli ich cykl hodowlany jest krótszy niż rok, dane zwierzęta ani produkty z nich otrzymane nie mogą być wprowadzane do obrotu jako ekologiczne. Tak więc wydaje się, iż przestrzeganie przez hodowców tych norm może ustrzec nas przed spożywaniem jakichkolwiek resztek antybiotyków.

Są natomiast dwa duże minusy takiego mięsa. Jego cena i dostępność. Dla osób spożywających mięso codziennie może to być bariera nie do podźwignięcia. Dlatego wiele sklepów z ekologiczną żywnością prowadzi regularne zapisy i zamówienia na ekologiczne mięso. Osobiście nie spotkałam się też ze sprzedażą bio mięsa w sklepach sieciowych.

Tak więc zastanów się, czy naprawdę musisz codziennie na obiad zjeść kawałek mięsa? Moim zdaniem nie. Najlepszym rozwiązaniem jest ograniczenie jego spożywania do trzech razy w tygodniu. Rozważ takie podejście do swojej diety, a po pewnym czasie na pewno poczujesz pozytywne zmiany w swoim jadłospisie, który stanie się bogatszy o wiele wspaniałych roślinnych smaków.

NA KONIEC

Pewnie zastanawiasz się, czy ja jem mięso? Zrezygnowałam z niego na rzecz diety roślinnej, bogatej w tzw. superfoods. Nadal zdarza mi się jeść również produkty odzwierzęce takie jak kwaśny nabiał, czy jajka. Jeżeli decyduje się na nie, to staram się ażeby były ekologiczne. Tym samy staram się unikać kontaktu z tymi samymi antybiotykami, które mogły przeniknąć do jaj, czy mleka. Decydując się na rezygnację z jedzenia mięsa, kierowałam się właśnie względami zdrowotnymi, a nie światopoglądowymi.

Nie chcę nikogo też nikogo namawiać do przejścia na wegetarianizm czy weganizm, moimi celem jest raczej skłonienie Was do świadomego dokonywania wyborów żywieniowych i spożywania mięsa w rozsądnych ilościach – nie więcej niż 2-3 razy w tygodniu. Odwrócenie proporcji spożywanego mięsa na rzecz zrównoważonej diety roślinnej bogatej w naturalne produkty wysokobiałkowe może uchronić przed wieloma problemami zdrowotnymi.

Do tego pozostaje jeszcze szalenie istotna kwestia żywienia dzieci. Chyba już zdezaktualizowało się powiedzenie „zjedz mięso, a ziemniaki zostaw”…

Źródła:

http://www.wprost.pl/ar/507825/Wiesz-co-jesz-Antybiotyki-na-talerzu/ ↩
http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/nielegalne-antybiotyki-w-polskim-miesie-metronidazol-i-doksycyklina_41661.html ↩
http://www.accessdata.fda.gov/drugsatfda_docs/label/2010/012623s061lbl.pdf ↩
http://www.cdc.gov/rmsf/doxycycline/ ↩
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/zwierzeta-szprycowane-antybiotykami-weterynarz-robia-to-wszyscy-ktorych-znam,334427.html ↩
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/nielegalne-antybiotyki-w-miesie-to-zamach-na-nasze-zdrowie-i-zycie,334213.html ↩
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15607562 ↩
http://www.thelancet.com/journals/lanonc/article/PIIS1470-2045%2815%2900444-1/fulltext ↩
https://www.washingtonpost.com/news/to-your-health/wp/2015/10/27/the-science-against-meat-a-look-at-5-key-studies-about-cancer-risk/ ↩

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

Trending